Czabański: Za rządów PO media publiczne stały się śmiesznym instrumentem władzy [WYWIAD]

Czabański: Za rządów PO media publiczne stały się śmiesznym instrumentem władzy [WYWIAD]

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański
Przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański Źródło: PAP / Marcin Obara
– Ostatnie sześć-siedem lat, to były lata niszczenia mediów publicznych, które stały się śmiesznym instrumentem władzy. Proszę sobie przypomnieć czekoladowego orła, różowe baloniki i fraternizację na oczach zdumionej publiczności między ludźmi władzy a szefami różnych ważnych mediów, jak chociażby osławiona pani Jethon, czy ludzie z mediów prywatnych, jak chociażby Jarosław Kurski, którzy się fraternizowali na wiecach z prezydentem Komorowskim i uważali, że są wzorcem cech obiektywności – mówi w wywiadzie dla DoRzeczy.pl przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański.

Panie prezesie, prezes TVP Jacek Kurski poinformował, że w dużej części Polski były zakłócenia sygnału TVP, a w związku z tą sprawą zapowiedział złożenie zawiadomienia do ABW i Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Jak się pan do tego odnosi?

Na pewno jest to sprawa, którą muszą się zająć specjalne służby i instytucje powołane do dbania o bezpieczeństwo Polski. Kilkanaście lat temu, gdy ówczesny rząd sprzedawał Telekomunikację Polską, to sprzedał ją Francuzom razem z Emitelem, który był nadawcą sygnału telewizji naziemnej. Wyzbycie się tych masztów do nadawania naziemnego było uderzeniem w bezpieczeństwo państwa, co teraz się potwierdziło. Eksperci niejednokrotnie ostrzegali przed tego typu działaniem, jak wyprzedawanie tego rodzaju spółek, które powinny być spółkami Skarbu Państwa. Niestety tak nie jest. Wprawdzie umowy gwarantują, że nie mogą wyłączyć sygnału, ale jak się okazuje, jest z takiej umowy wyjście, bo można spowodować awarię. Nie wierzę w przypadek. Zbyt dużo rzeczy zbiegło się w czasie, żeby to mógł być przypadek, ale oczywiście służby muszą wyjaśnić, do czego tak naprawdę doszło i mam nadzieję, że szybko się tego dowiemy, a w zależności od tego, jakie będzie rozpoznanie, trzeba będzie wyciągać wnioski.

Powiedział pan, że nie wierzy, aby mógł to być przypadek. Czy może mieć to związek z obecną sytuacją polityczną w Polsce? Opozycja jawnie nawołuje do zmiany rządu. Czy widzi pan związek między tymi wydarzeniami, czy jednak nie wysuwałby pan tak daleko idących wniosków?

Najpierw trzeba zbadać stan faktyczny, a wnioski powinny być ostatnim elementem rozpoznania, więc poczekajmy. Opozycja nie ukrywa, że chce doprowadzić do wcześniejszych wyborów, czyli de facto chce unieważnić wybory, które odbyły się rok temu i szuka do tego jakiegoś sposobu. Być może będzie nim nieuchwalenie budżetu, bo to jest przyczyna rozpisania wcześniejszych wyborów, jeśli finalnie nie zostałby uchwalony. Inne wydarzenia związane z piątkowym Sejmem, takie jak problemy z sygnałem telewizyjnym, czy próba szerzenia dezinformacji nt przestrzeni powietrznej, mogły być elementami, które niekoniecznie były wprost spowodowane piątkowymi wydarzeniami, ale być może ktoś chciał przy okazji przetestować możliwości destabilizacji państwa w pewnych jego obszarach, a także zobaczyć, jaka będzie reakcja naszego państwa, bo to jest bardzo wygodne dla naszych przeciwników. Nie chcę jednak wpadać w teorie spiskowe, więc poczekajmy najpierw na rozpoznanie tej sprawy sygnału telewizyjnego. Ustalenie tego, co było przyczyną oraz czy ta przyczyna leżała po stronie Emitela, czy TVP, czy też była rzeczywiście awarią, czy może była to awaria sprokurowana jest ważne dla oceny sytuacji. To zapewne kwestia kilku dni, żeby mieć informacje, co się stało.

Przypomniał pan, że rząd polski sprzedał Emitela. Czy jest szansa, że rząd odkupi tę infrastrukturę wrażliwą, aby mieć ją pod kontrolą?

Władza państwowa, niezależnie od metody powinna być dysponentem takiej infrastruktury. Sprawą drugorzędną jest, czy ją odkupi, czy stworzy na nowo. To powinna być infrastruktura, która jest we władztwie państwa.

Opozycja bardzo mocno podkreśla w ostatnim czasie, że media publiczne są niezwykle stronnicze. Jak pan ocenia tę krytykę oraz kondycję mediów publicznych?

Sprawą najważniejszą i rzutującą na kondycję mediów publicznych jest oczywiście sprawa abonamentu radiowo-telewizyjnego oraz jego ściągalność, a w przypadku Polskiej Agencji Prasowej – sprawa dotacji państwowej. Niestety obie te sprawy nie są dobre. Dotacja dla PAP nie uległa zmianie mimo naszych działań. Rozumiem jednak, że takie są prawidła przy tworzeniu budżetu, że nie dostaje się wszystkiego, czego się chce. Jeżeli chodzi o abonament, to ściągalność jego jest mówiąc niezwykle delikatnie: niezadowalająca. Cały czas nie ma niestety decyzji politycznej, co z tym dalej zrobić. Na stole zostały położone dwa projekty. Jeden jest zrobiony przez mój zespół i dotyczy opłaty audio-wizualnej płaconej razem z rachunkiem za prąd. Został jednak odłożony do podkomisji sejmowej i de facto zamrożony, ponieważ zdecydował pogląd, że nie można zaczynać boju w Brukseli o ten projekt, ponieważ za dużo jest sytuacji konfliktowych, więc byłoby to źle odebrane politycznie. Tak powstał drugi projekt złożony pod wodzą Jacka Kurskiego dot. uszczelnienia obowiązującego systemu abonamentowego, ale on miał z kolei bardzo rozbudowaną część nadmienię kontroli wobec obywateli, co mogło zostać źle przyjęte politycznie. Z tych powodów projekty zostały odłożone i trwa poszukiwanie nowej ścieżki, czym zajmuje się przewodnicząca Komisji Kultury Elżbieta Kruk. Ani KRRiT, ani RMN nie mają inicjatywy ustawodawczej, więc nie mogą prowadzić takich prac. Lobbujemy na rzecz tego problemu, ale trochę na zasadzie, że każdy pomysł jest lepszy, niż stan obecny.

Czy widać wolę polityczną do rozwiązania tego problemu?

Wola polityczna jest, tylko istnieje obawa, żeby nie wywołać pewnych reakcji nieprzychylnych rządowi, nie uzyskując efektu finansowego. Obóz władzy jest pod presją polityków opozycji i mediów z nią związanych, które potrafią dokonywać nieprawdopodobnych wręcz manipulacji, więc trzeba dziesięć razy dmuchać na zimne, nim się jakiś pomysł zaproponuje. W sferze abonamentu byłyby za chwilę okrzyki, że nie będziemy płacić na telewizję reżimową. Już widzę, jak opozycja to krzyczy, a związane z nią media, jako konkurencja, to kolportują. Każde hasło, żeby obywatel czegoś nie płacił znajduje odbicie w społeczeństwie.

Można tu przypomnieć słowa Donalda Tuska, który wzywał do tego, aby nie płacić abonamentu.

To się odwróciło przeciwko tym ludziom, którzy pochopnie nie płacili, ale nie wyrejestrowali się z tego systemu, a Poczta sięgnęła po te pieniądze jako operator. Teraz Tusk udaje, że nie ma z tym nic wspólnego. Obawiam się, że każde hasło niepłacenia staje się bardziej popularne, niż hasło płacenia, w związku z czym, jest to naprawdę pole minowe. Z jednej strony się denerwuję, że cały czas to jest niezrobione i nie ma decyzji politycznej, a jako człowiek mediów widzę duże szkody dla mediów publicznych, nad czym bardzo boleję, ale z drugiej strony rozumiem tę ostrożność. Staram się lobbować, ale ze zrozumieniem dla najwyższego kierownictwa państwa.

Czyli rozumiem, że odrzuca pan zarzuty opozycji, która wręcz histerycznie uważa TVP za reżimową i stronniczą?

Nie bądźmy śmieszni. Jeżeli patrzeć w tych kategoriach na media publiczne, to osiem lat rządów PO-PSL, czy powiedzmy ostatnie sześć-siedem lat, to były lata niszczenia mediów publicznych, które stały się śmiesznym instrumentem władzy, bo proszę sobie przypomnieć czekoladowego orła, różowe baloniki i fraternizację na oczach zdumionej publiczności między ludźmi władzy a szefami różnych ważnych mediów, jak chociażby osławiona pani Jethon, czy ludzie z mediów prywatnych, jak chociażby Jarosław Kurski, którzy się fraternizowali na wiecach z prezydentem Komorowskim i uważali, że są wzorcem cech obiektywności. Oczywiście nie. To jest ciężka praca, żeby przywrócić pewne standardy. Oczywiście w tej pracy mogą się zdarzać pewne błędy. Nie tylko mogą, ale i się zdarzają, a zapewne jeszcze nie jeden taki się wydarzy. To jest jednak zupełnie, co innego, kiedy się dąży do odbudowania wiarygodności mediów, a zupełnie inna sytuacja, kiedy w ostatnich latach świadomie te media się podporządkowywało władzy, bo proszę zwrócić uwagę, że koncepcja PO była od zawsze taka, że media publiczne trzeba zlikwidować, a jak się nie da, to przynajmniej maksymalnie osłabić, co niestety PO się udało – przede wszystkim finansowo, ale również kadrowo.

Ile potrwa w takim razie odbudowa mediów publicznych?

Odbudowa potrwa tym dłużej, im później odbudujemy finanse.

Ostatnie pytanie. Czym obecnie zajmuje się Rada Mediów Narodowych i jakie są jej najbliższe plany?

Główną sprawą bieżącą jest konkurs na prezesa Polskiego Radia, którego termin na przesyłanie zgłoszeń jest do końca roku. W styczniu-lutym konkurs będzie rozstrzygany, a również w styczniu-lutym będą powoływane nowe rady programowe w Polskim Radiu, w TVP, w oddziałach regionalnych i radiach regionalnych. W tej chwili jest czas zbierania ofert od różnych organizacji społecznych, jeśli chodzi o obsady tych rad programowych. Mają one bardzo ważne zadanie do spełnienia, bo oceniają program danej rozgłośni, oddziału terenowego telewizji, czy tej dużej trójki: TVP, PAP i Polskiego Radia. To są dwie najważniejsze sprawy merytoryczne, którymi się zajmujemy. Oprócz tego różne sprawy bieżące, czyli reagowanie na wydarzenia i skargi, które napływają z mediów, czy ws. mediów.

Rozmawiał: Karol Gac
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także