Podczas tegorocznego Marszu Niepodległości doszło do starć wandali z policją. Do pierwszego incydentu doszło w kilka chwil po rozpoczęciu wydarzenia. W stronę policjantów znajdujących się w pobliżu ronda de Gaulle'a poleciały race i świece dymne. W odpowiedzi funkcjonariusze użyli gazu. Następnie oddziały prewencji oddzieliły część uczestników. Nie była to jednak jedyna tego rodzaju. W czasie Marszu doszło do postrzelenia fotoreportera "Tygodnika Solidarność".
Do incydentów doszło również na stacji kolejowej Warszawa Stadion. Policjanci bezpardonowo obeszli się z znajdującymi się tam dziennikarzami.
„Kiedy policja rzuciła się po schodach na stację metra Stadion, ruszyliśmy za nimi. Po schodach ruchomych pobiegliśmy aż na peron. Tam policjanci najpierw wyłapywali uciekających uczestników zamieszek, a potem zawrócili i przyparli do barierki tych, którzy, jak my, obserwowali, co się dzieje i robili zdjęcia. Nie pomogło to, że krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy, zaczęli nas pałować” – opisywała tamtą sytuację Renata Kim, dziennikarka "Newsweeka".
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji podczas środowej konferencji prasowej przeprosił za tamto zachowanie policjantów. Również na profilu KSP na Twitterze pojawił się stosowny wpis.
"Ważne jest przyznanie się do błędów, które zostały potwierdzone w wyniku przeprowadzonych czynności kontrolnych. Przepraszamy za sytuacje, które były niepotrzebne - to przypadki użycia pałek służbowych oraz granatu hukowego wobec dziennikarzy na PKP Warszawa Stadion" – napisano.
twitter
Czytaj też:
Szczepionka na COVID-19. Premier podał nowe szczegóły
Czytaj też:
Szokujące badania naukowców. COVID-19 zostawia zmiany, które widać po kilku miesiącach