„Przenoszona ciąża” – w ten sposób ruch Trzaskowskiego określił senator PSL-Koalicji Polskiej Jan Filip Libicki. – Inicjatywa wymierzona w Hołownię, podzieli los innych podobnych, niebawem o niej będzie cicho – mówił z kolei w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Paweł Lisiecki, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Złośliwość polityków niezwiązanych z KO i Trzaskowskim? A może trafna ocena sytuacji?
Bardzo poważne problemy
Faktycznie, ruch Trzaskowskiego, jeśli trzymać się „ciążowych” porównań, rodzi się w bólach i z problemami. Miał powstać na początku września, ale uniemożliwiła to awaria oczyszczalni Czajka. Kolejna, bo obecna nastąpiła niemal dokładnie rok po poprzedniej.
Można mówić o ogromnym pechu Rafała Trzaskowskiego. Jednak niektórzy ironicznie twierdzili, że opóźnienie powstania ruchu jest dla Trzaskowskiego korzystne. Profesor Antoni Dudek ocenił w rozmowie z DoRzeczy.pl, że Nowa Solidarność była od początku pomysłem bezsensownym, nie mającym szans powodzenia, więc w tym sensie przełożenie powołania ruchu jest dla Trzaskowskiego najlepszym z możliwych rozwiązań.
Podobnie, także dla DoRzeczy.pl wypowiadał się prof. Rafał Chwedoruk, zdaniem którego awaria i przełożenie budowy nowej formacji jest dla Trzaskowskiego i opozycji „darem niebios”. I gdy wydawało się, że o pomyśle nowego ruchu politycznego niebawem zapomnimy, prezydent stolicy ponownie jego powstanie ogłosił. Tym razem na październik. Jak twierdzą nasi informatorzy z PO, ma w tym konkretny cel.
Zagrać na dwóch fortepianach
– Po pierwsze, Rafał jest naturalnym kandydatem na lidera całej opozycji, a jeśli nie całej opozycji, to obozu liberalnego. Jednocześnie jednak w wyborach dostał fenomenalny wynik, ponad 10 milionów głosów, dlatego zresztą nazwa Nowa Solidarność może nawiązywać do dziesięciomilionowego ruchu. Jednak jest problem – te 10 milionów to nie jest elektorat jednolity. Tam są rzeczywiście radykalni zwolennicy PO, ale też po prostu radykalni przeciwnicy PiS, którzy jednak PO wcale nie kochają. Są trochę po środku, a o nich też Rafał musi zawalczyć – mówi jeden z naszych rozmówców. Jak zaznacza, budowanie „nowej Solidarności” to element przemyślanej strategii.
Podobne zdanie ma inny nasz informator, niegdyś polityk obozu liberalnego. – To normalne – będzie gra na dwóch fortepianach. Z jednej strony PO i cała Koalicja Obywatelska, gdzie będzie twardy antypis. Z drugiej Rafał Trzaskowski, który będzie dużo mówił o pojednaniu, miłości. I poszerzał spektrum o organizacje pozarządowe, think tanki, samorządowców, również bardzo znanych. To może się udać, w sensie może taki ruch pozyskać ludzi także spoza KO, niekoniecznie na co dzień interesujących się polityką. I przede wszystkim – poszerzyć bazę potencjalnych wyborców obozu liberalno-demokratycznego – dodaje nasz rozmówca.
Za pięć lat być tam, gdzie dziś Duda
Według naszych rozmówców celów przed nowym ruchem jest kilka. Pierwszy, to zmarginalizowanie bądź wciągnięcie w orbitę wpływów ruchu Szymona Hołowni, który ma wciąż poparcie po świetnym wyniku w wyborach prezydenckich, ale nie mając politycznego zaplecza z prawdziwego zdarzenia, a mając z kolei długi czas do wyborów, może je łatwo utracić. Kolejne cele są już związane z wynikami wyborów – to wygrana w kolejnym maratonie wyborczym, który ruszy za dwa lata (chodzi o wybory w latach 2023-2025). Kolejno czekają nas wybory do Sejmu i Senatu, do Parlamentu Europejskiego, samorządowe i prezydenckie. Wygrana w tych ostatnich ma być wielkim marzeniem Trzaskowskiego. Budowanie ruchu szerszego niż własna partia ma mu w realizacji tego marzenia pomóc.
Czytaj też:
Polityk PSL o ruchu Trzaskowskiego: Przenoszona ciąża