Prof. Antoni Dudek: W jakimś sensie bitwa z Putinem jest dla Polski wygrana

Prof. Antoni Dudek: W jakimś sensie bitwa z Putinem jest dla Polski wygrana

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek
Prof. Antoni Dudek
Wydaje się, że Władimir Putin przeanalizował sytuację, wiedział, że jego ostra retoryka nie przynosi rezultatu. Dlatego wygłosił umiarkowane, normalne, rocznicowe przemówienie, w którym nie obraził nikogo. Można uznać, że w jakimś sensie osiągnęliśmy sukces. I, że ta bitwa została wygrana, natomiast nie oszukujmy się i nie miejmy złudzeń, że te problemy z rosyjską narracją znikną. Nie – one na chwile zostaną schowane, ale prędzej czy później wrócą i trzeba być na to przygotowanym – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, historyk i politolog, UKSW.

Obawialiśmy się wszyscy katastrofy, ostrego ataku na Polskę w wykonaniu Władimira Putina. Z dużej chmury mały deszcz?

Prof. Antoni Dudek: Zdecydowanie tak. Wydaje się, że Władimir Putin przeanalizował sytuację, wiedział, że jego ostra retoryka nie przynosi rezultatu. Dlatego wygłosił umiarkowane, normalne, rocznicowe przemówienie, w którym nie obraził nikogo. Można uznać, że w jakimś sensie osiągnęliśmy sukces. I, że ta bitwa została wygrana.

Putinowi nie udało się narzucić swojej narracji na temat II wojny światowej i Holokaustu?

Nie udało się, natomiast nie oszukujmy się i nie miejmy złudzeń, że te problemy z rosyjską narracją znikną. Nie – one na chwile zostaną schowane, ale prędzej czy później wrócą i trzeba być na to przygotowanym.

Putin w swoich wypowiedziach zestawił tragedię Żydów z dramatem Leningradu…

Mnie to absolutnie nie dziwi – Rosjanie zawsze lubią podkreślać jak wielkie straty ponieśli oni, jak również w ogóle wszystkie narody Związku Radzieckiego podczas II wojny światowej. Natomiast Leningrad jest jednak nieszczęśliwym porównaniem, bo większość ludzi zginęła tam nie od pocisków czy bomb niemieckich, ale zmarła z głodu. Dlatego, że chciano za wszelką cenę to miasto utrzymać i przez dwa lata to się udało, jednak za cenę śmierci głodowej ogromnej części mieszkańców. W cywilizowanym kraju miasto by poddano, w realiach sowieckiej Rosji postanowiono uczynić z niego symbol.

Putin zestawił też antysemityzm z rusofobią.

Można powiedzieć, że antysemityzm, polonofobia, rusofobia, są tożsame. Każdy szowinizm, rasizm, jest czymś zasługującym na potępienie. Natomiast do całej tej historii z obchodami w Izraelu chyba przywiązujemy zbyt wielką wagę. My się powinniśmy koncentrować nad tym, co będzie w Polsce, czyli na obchodach 75. Rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz, która będzie zorganizowana w naszym kraju, a nie nad tym co pan Kantor robi już piąty rok.

Ale tu są opinie, że Putin i Izrael zawierają taktyczny sojusz, że będzie oderwanie Izraela od USA. W tym kontekście obchody w Jerozolimie nabierają innego znaczenia?

Nie, to zbyt daleko idąca ocena. Moim zdaniem jest zbyt wiele rozbieżnych interesów pomiędzy Izraelem i Rosją, by taki trwały sojusz mógł zaistnieć. Powiedzmy sobie jasno – Izrael ma jednego sojusznika, dzięki któremu jako państwo w ogóle istnieje. I zdecydowana większość polityków w Izraelu zdaje sobie sprawę z tego, jakie to państwo i, że nazywa się ono Stany Zjednoczone. Mówienie o sojuszu izraelsko-rosyjskim to są strachy na lachy, nadinterpretacje ludzi, którzy wszędzie próbują doszukiwać się drugiego dna.

Wracając do wątku polskiego – czy można mówić o sukcesie polskiej dyplomacji?

Ta narracja Putina nie zyskała poklasku w zachodnich mediach nie z powodu jakichś mistrzowskich posunięć ze strony Polski, ale dlatego, że jest absurdalna. Bo można różnie podchodzić na przykład do tematu Zaolzia, ale faktem jest, że to pakt Ribbentrop-Mołotow utorował drogę do rozpętania II wojny światowej. I to jest niepodważalne. Z narracją Putina jest trochę tak, jakby – co dziś jest niewyobrażalne – w Niemczech doszedł do władzy jakiś polityk i zaczął mówić, że Hitler nie był taki zły, że historia III Rzeszy jest przerysowana. Taki polityk zostałby wyśmiany. Tak samo próba wybielania Stalina nigdzie poza Rosją nie ma szans powodzenia, a i w samej Rosji skuteczna jest jedynie na krótką metę, bo przecież Stalin wymordował miliony Rosjan, i Rosjanie będą musieli ten fakt przyjąć.

Pytanie w takim razie, na co jest obliczona narracja Władimira Putina?

W każdym kraju musi być wróg. Nie przypadkiem święto narodowe Rosji przypada akurat w rocznicę wyzwolenia Kremla spod polskiego panowania. Musi być wróg i padło na Polskę.

Czemu akurat na nas?

Bo Polska jako wróg jest idealna. Jest na tyle małym krajem, że nie jest w stanie się odegrać. Gdyby Putin wygłosił przemówienie, że Amerykanie byli fałszywymi sojusznikami koalicji antyhitlerowskiej, bo nie bombardowali linii kolejowych do Auschwitz, to w USA rozpętałoby się piekło. Putin woli więc atakować słabszego, środkowoeuropejskiego sojusznika Stanów Zjednoczonych.

Czytaj też:
Czarnecki: To prawda, że Ukraina znudziła się jako wróg, więc Putin wybrał Polskę

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także